niedziela, 7 czerwca 2015

Dzień wolny? Brak!

Drodzy przyszli tatusiowie!

Jedną z pierwszych rzeczy, których musiałem się nauczyć zostawszy ojcem, to sprawa następująca: nie mam już czegoś takiego jak dni wolne. Nie mam! Są, co prawda, dni, w których nie idę do pracy, lecz to wszystko. Weekendy przestały być moimi weekendami. Sobotni wypad do knajpy? Dobre sobie. Niedzielny wypad do kina? Jasne. Tylko dostosuj wpierw harmonogram dnia do stylu życia pewnej małej i rozwrzeszczanej tyranki.

No dobrze. Skoro nie można wyjść z domu, może trzeba sobie rozrywkę zorganizować wewnątrz jego ścian. Zawsze można poczytać książkę, gdy tylko mała zaśnie. Tyle że wtedy człowiek sam także pada na pysk. Zaczynasz rozumieć, dlaczego szczytem intelektualnego wysiłku większości mamuś jest lektura "50 twarzy Greya". Ważne, by zbyt wiele nie myśleć. Tomasza Manna zostawmy singlom. Zaczynasz też rozumieć głębię aforyzmu Nietzchego - "albo dzieci, albo książki".

To może wieczorem film na DVD? Spoko, lecz wpierw uśpij małą tyrankę, a potem oglądaj bardzo, ale to bardzo cicho. Nie ważne, że rok wcześniej kupiłeś sobie wypasiony subwoofer, by basy mile tłukły po bebechach. Jeśli nie chcesz obudzić dzieciaka, odpuść sobie efekty w 5.1., chyba że masz ochotę na usypianie dzieciora do czwartej nad ranem.

To może seksik? Dziękuję! Wiem, czym to się kończy. Swoją drogą to dość ciekawe - niby wiesz, że kopulacja jest ściśle związana z prokreacją, lecz póki sam dziecka nie zrobisz, jakoś do końca nie wierzysz, że to jednak działa. A, cholerka, działa.

Tak więc - Mamusie i Tatusiowie: zostanie rodzicem odziera cię wpierw z czasu wolnego. Są tylko dni, kiedy nie idziesz do pracy, lecz to wcale nie oznacza, że masz wtedy wolny. I pewnego niedzielnego popołudnia wreszcie dopada Was myśl, że obecnie prawdziwy wypoczynek daje Wam tylko praca. Oto nastała ostateczna dojrzałość. Raduj się i delektuj swą odpowiedzialnością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz