wtorek, 8 września 2015

Moja próba odpowiedzi na list Pani Małgorzaty Terlikowskiej

4 września światło dzienne ujrzał taki oto list:

LIST DO BEZDZIETNEGO LEMINGA

Dość obrażania i stygmatyzowania. Daj nam, bezdzietny lemingu, święty spokój. I nie nazywaj nas patologią. Bo do patologii bliżej jest Tobie z Twoim chamstwem, niż nam z większą liczbą dzieci.
Drogi bezdzietny lemingu, masz teraz używanie, prawda? Zapowiedź Beaty Szydło, że znajdą się pieniądze dla rodzin, które chcą mieć więcej dzieci, doprowadziła Cię do niezłej furii. Dałeś szybko wyraz swojej dezaprobacie na forum, a jakże, gazety.pl. Nie potrzebna już mi była rano kawa, bo skutecznie podniosłeś mi ciśnienie. Czego tak się boisz? Że Ci czegoś ubędzie? W końcu lepiej pomagać zwierzątkom niż rodzinom z dziećmi. Prawda? Lepiej przeznaczać pieniądze na karmę dla piesków niż na jedzenie dla dzieci (bo wiesz, bezdzietny lemingu, my tych pieniędzy nie zakopiemy w ogródku, nie włożymy do skarpety, tylko zaniesiemy do sklepu, kupimy dzieciom jedzenie, buty, książki. I to Cię tak boli?).
Drogi bezdzietny lemingu, co Ci zrobiliśmy, że nas tak nienawidzisz. Czym Ci podpadliśmy, że jedyne słowa, jakie znasz na nasze określenie, to patologia i dziecioroby. „Patologia zacznie się mnożyć”, „5 stów na każdego bachora to będzie picie”, „Dzieci z rodzin wielodzietnych to imbecyle. Dajmy pieniądze tylko tym najlepszym, reszta nie zasługuje, bo to nieuki’, „Wystarczy już tego lumpenproletariatu”. Tych kilka cytatów oddaje Twoją pogardę do nas. Bo mamy więcej dzieci i bardzo byśmy chcieli, żeby nasz kraj również i o nas zadbał, żebyśmy nie musieli szukać szczęścia i godnego życia w Irlandii czy Wielkiej Brytanii. A niestety, wielu naszych przyjaciół wybrało (często wbrew sobie) emigrację, bo w Polsce już nie dali siły żyć, bo na wszystko brakowało, a pomocy znikąd.
Ale Ty, bezdzietny lemingu, wiesz swoje. Być może codziennie nas mijasz i patrzysz na nas z pogardą. „Jakież to bezmyślne, tak dzieci płodzić. Przecież jest antykoncepcja. Jak można się nie zabezpieczac” – myślisz sobie. Szkoda, że do Ciebie nie dociera, że są ludzie, którzy chcą mieć dzieci, którzy się ich nie boją i nie brzydzą, tak jak Ty. Albo wymownie wznosisz oczy do góry, jak nie daj Boże staniesz (przez pomyłkę, rzecz jasna) za nami w kolejce w hipermarkecie. Tyle zakupów? Nienormlani jacyś. Dobrze, że masz swojego iphona i szybko pożalisz się znajomym z Facebooka, jak to patologia Ci życie utrudnia. 
Bezdzietny lemingu, podobnie jak Ty, my również płacimy podatki. Miesiąc w miesiąc. I ZUS też. Nie dostajemy nic za darmo. Manna nam z nieba nie spada. Ciężko pracujemy każdego dnia. Nie, nie użalam się nad sobą. Chcę Ci tylko pokazać, że jesteś bardzo niesprawiedliwy. Wiesz, ja nie spędzam czasu w modnych kawiarniach (wolę być z mężem i dziećmi), nie zamawiam obiadów w restauracji, tylko sama gotuję. Nie kupuję markowych ubrań, bo mnie na to nie stać. Pieniądze wolę przeznaczyć na edukację moich dzieci, w szkole, w której nie będą wytykane palcami, bo mają dużo rodzeństwa, zamiast najnowszego tableta. A propos edukacji. Nie wiem czy wiesz, ale ponad połowa rodziców rodzin z trójką i więcej dzieci ma wykształcenie wyższe 9 (a Ty pewnie myślałeś, że 100 procent wielodzietnych rodziców ledwo podstawówkę skończyło, albo i to nie). Tak  wynika z ankiety, przeprowadzonej na potrzeby przygotowania Karty Dużej Rodziny. I wiesz, swoje dzieci też kształcą i nie szczędzą pieniędzy na edukację. Owszem, zazwyczaj kosztem choćby zagranicznych wakacji.
Dlatego też pewnie nie zobaczysz nas na wypaśnym wyjeździe all inclusive, w boskim hotelu nad brzegiem lazurowego morza. Zresztą to i dobrze, bo przecież i tak nie życzysz sobie obecności rozwrzeszczanych bachorów, kiedy Ty odpoczywasz na urlopie i sączysz szampana nad brzegiem hotelowego basenu. Strefa „Children free” to przecież Twój raj. Nie obawiaj się, 500 złotych na dziecko nie spowoduje, ze masowo wielodzietni będą okupować zachodnie kurorty i psuć Ci wakacje. Mamy inne priorytety. Możesz więc spokojnie planować wyjazdy.
Nie zamierzam Cię przepraszać za obecność naszych dzieci w przestrzeni publicznej, na ulicy. Domyślam się, że widok rodziny z kilkorgiem dzieci wywołuje Twoje oburzenie i obrzydzenie. Robimy hałas, brudzimy, a to takie nieestetyczne. Spokojnie, mamy dwie ręce zdrowie, to i po sobie posprzątamy, nie patrz się na nas jak na ludzi z buszu. I nie obrażaj nas, nie nazywaj patologią. Bo nią nie jesteśmy. Patologia to zgodnie z definicją Słownika Języka Polskiego albo nauka badająca ogół zagadnień dotyczących przyczyn, mechanizmów i skutków chorób, albo dewiacja, odchylenie od reguł. O ile mi wiadomo, nigdzie nie jest zapisana reguła dotycząca liczby dzieci. Stąd od jakich reguł wielodzietność jest odchyleniem? Powiesz mi? Albo na jakiej podstawie to jest dewiacja? Bo Ty tak uważasz? To jeszcze za mało, bo kim Ty jesteś, żeby mi mówić, jak mam żyć i dzieci mi liczyć.
W ogóle w liczeniu jesteś świetny. Doskonale podliczasz, ile Cię kosztuję, choć nie wyciągam do Ciebie ręki i nic od Ciebie nie chcę. Doskonale liczysz mi pieniądze na dzieci. Ale wiesz, zmartwię Cię. Tez potrafię liczyć, nie tylko dlatego, że kończyłam mat-fiz i zdawałam maturę z matematyki (jeszcze w czasach, kiedy była na dość wysokim poziomie). Umiem liczyć na siebie i na swojego męża. Bo państwo już dawno pozbawiło mnie złudzeń, że mogę na nie liczyć.
Nie mam pojęcia, bezdzietny lemingu, jak Cię przekonać, że patologią nie jesteśmy. Jedyne co mogę Ci poradzić, to wyłącz w końcu telewizor, internet i rozejrzyj się w koło. Zdejmij przeciwsłoneczne raybany i zobacz, że świat wygląda zupełnie inaczej niż ten kreowany przez TVN24 i „Gazetę Wyborczą”. I możesz zrozumiesz, że przypinanie łatki patologii każdej wielodzietnej rodzinie to po prostu zwykłe chamstwo. Któremu znacznie bliżej do patologii niż tym, którzy chcą mieć dzieci. I mieć wsparcie państwa, dla którego gotowi są walczyć i umierać.
Małgorzata Terlikowska 

ODPOWIEDŹ FRUSTRATA:


Pani Małgorzato! Nie wiem, dlaczego tak bardzo zapragnąłem zabrać głos w sprawie tego listu, wszak ani nie jestem bezdzietny, ani nie należę do gatunku lemingów. Jestem stuprocentowy homo sapiens. Ba, mam wrażenie, że nawet ci, których nazywa Pani lemingami, także należą do mojego gatunku. Jednak zabrać głos w powyższej sprawie chcę. Dlaczego? Nie mam pojęcia, lecz skoro chcę i mogę, uczynię to i już. Może dlatego, że ów list budzi we mnie gniew, może dlatego, że w jakimś sensie zgadzam się z nim, a może po prostu dlatego, że muszę sam w łepetynie kilka rzeczy poukładać.

Tytułem wstępu dodam jeszcze, że nie mam zamiaru tutaj nikogo obrażać lub poddawać w wątpliwość czyjąkolwiek inteligencję, lecz moja sfrustrowana dusza dość często robi ze mną, co jej się tylko podoba, i jeśli w trakcie owego wywodu zapędzę się w rejony, gdzie zaczyna się obrażanie, proszę wybaczyć. Po prostu czasami inaczej nie mogę.

Najłatwiej będzie mi rozpocząć od kwestii, z którymi się z Panią zgadzam. Tak. Ma Pani rację - dość obrażania i stygmatyzowania, jednak określenie "bezdzietny leming" stanowi właśnie przykład obrażania i stygmatyzowania. Druga rzecz, z którą się zgadzam, to niewątpliwy fakt, że świat wygląda zupełnie inaczej niż na TVN24 lub w niektórych artykułach z "Gazety Wyborczej". Choć dodam uczciwie, że o ile TVN24 budzi we mnie dość często niekontrolowaną odrazę, o tyle w "Gazecie Wyborczej" przeczytałem kilka niezłych reportaży, za co jestem jej wdzięczny.

Zgadzam się też z tezą, że ludzie posiadający dzieci, coraz częściej się spotykają z niechęcią ze strony pewnej części społeczeństwa, lecz nie nazwałbym jej strefą bezdzietnych lemingów, gdyż, moim zdaniem, posiadanie lub nieposiadanie dzieci nie ma tu zbyt wielkiego znaczenia. Wyznaję zasadę, że brak dzieci nie czyni nikogo głupszym i mniej predysponowanym do wydawania obiektywnych sądów. Lecz jeśli ktoś deklaruje jawną niechęć i odrazę do ludzi, którzy ŚWIADOMIE decydują się na dziecko i równie ŚWIADOMIE są w stanie zrezygnować z wielu przywilejów ludzi bezdzietnych, to jest to bałwan, szuja, menda, fiut i mały gnojek, dla którego nie warto tracić cennego czasu na pisanie listów. I tyle.

Osobiście posiadam kilku znajomych, którzy nie mają, a być może i nie chcą mieć dzieci, lecz, proszę wierzyć, są to wspaniali ludzie, zaś w ich bezdzietność nie mam zamiaru nosa wtykać, tak jak oni nie wścibiają nosa w moją rodzinę.

Może zbytnio się rozwlekam nad tą kwestią, lecz chcę, by mnie dobrze zrozumiano, gdyż - zapewne tak jak i Pani - zmęczony już jestem kłótniami i gniewem, które bardzo często wynikają z braku precyzji w wyrażanych poglądach. Z tego między innymi powodu piszę właśnie te słowa. Wiem, że mamy inne poglądy i priorytety. Wizja posiadania więcej niż dwójki dzieci autentycznie mnie przeraża, zapewne inaczej zapatrujemy się na aborcję, eutanazję, edukację seksualną w szkołach, związki partnerskie oraz adopcję dzieci wśród par homoseksualnych. Pewnie moja wizja świata niezbyt by się Pani spodobała, lecz ludzie w poglądach różnili się od zawsze, dlatego różnią się także obecnie i różnić się będą nadal, gdyż różnice są piękne. Piękną zaś nie jest sytuacja, kiedy powszechne zróżnicowanie staje się przyczyną pogardy, a niestety pogardą odznacza się zarówno ten mityczny "bezdzietny leming", jak i Pani list do niego skierowany.

Wizja człowieka, który za swą dumę i chlubę uważa brak dzieci, który potrafi o instytucji rodziny mówić tylko źle, gdyż egocentryzm go zżera do kości, bardzo mnie przeraża. I - jeszcze raz podkreślam - nie chodzi tutaj o bezdzietność, gdyż CZŁOWIEK MA PRAWO NIE CHCIEĆ MIEĆ DZIECI, i nkit nie powinien go z tego powodu szykanować. Lecz - i tutaj ponownie się z Panią zgodzę, a w zgadzaniu owym okrutnie powtórzę - nie ma prawa szydzić z tych, którzy ciężko pracują, by wprowadzić w ten, przyznajmy, niedoskonały świat nowe jednostki. Tym zaś właśnie są rodziny - instytucjami dbającymi o to, by społeczeństwo nie zmieniło się w przestrzeń opanowaną przez starych zgredów. I autentycznie mnie trzęsie, gdy sobie uświadamiam, że moje dziecko będzie pracować na emeryturę barana, który opluwa moją rodzinę i moją pracę, uważając mnie za zacofańca i nieuka. Nie ma jednak większego sensu dręczyć się tego typu indywiduami, gdyż szczerze wierzę, że stanowią one nic nie znaczącą mniejszość społeczeństwa. Jednocześnie nie są żadnymi "bezdzietnymi lemingami", lecz zwykłymi dupkami. Tyle że bycie dupkiem nie ma nic wspólnego z przesiadywaniem w drogich restauracjach, chodzeniem bądź niechodzeniem do kościoła, czytaniem bądź nieczytaniem "Gazety Wyborczej", posiadaniem lub nieposiadaniem dzieci. Dupek jest po prostu dupkiem.

Pani Małgosiu, "bezdzietny leming", podobnie jak "fanatyczny katol", "moher", "wyznawca Michnika", to wyrażenia głupie, banalne i niebezpiecznie, gdyż nie tylko drastycznie upraszczają wizję świata, w którym wszyscy żyjemy, ale też wywołują niepotrzebną frustrację, gniew i niezgodę. A chyba każdy z nas chce żyć w społeczeństwie, które nie trwoni swej energii na nikomu niepotrzebne kłótnie. W każdym razie, gniewem i frustracją nikt jeszcze dziecka nie zrobił, a nawet jeśli mu się to udało, nie chciałbym być tym dzieckiem.

W swym liście pisze Pani:
Ale Ty, bezdzietny lemingu, wiesz swoje. Być może codziennie nas mijasz i patrzysz na nas z pogardą. „Jakież to bezmyślne, tak dzieci płodzić. Przecież jest antykoncepcja. Jak można się nie zabezpieczac” – myślisz sobie.
Później Pani dodaje:
 Drogi bezdzietny lemingu, co Ci zrobiliśmy, że nas tak nienawidzisz. Czym Ci podpadliśmy, że jedyne słowa, jakie znasz na nasze określenie, to patologia i dziecioroby. „Patologia zacznie się mnożyć”, „5 stów na każdego bachora to będzie picie”, „Dzieci z rodzin wielodzietnych to imbecyle. Dajmy pieniądze tylko tym najlepszym, reszta nie zasługuje, bo to nieuki’, „Wystarczy już tego lumpenproletariatu”. 
Czy faktycznie przez głowę Pani nie przyszło, że ten "bezdzietny leming" niekoniecznie ma na myśli Pani rodzinę, która z pewnością wzorcowo wywiązuje się z rodzicielskich obowiązków (inaczej byście Państwo wyszli na niezłych hipokrytów i kłamczuszków), lecz tę całą masę zapuszczonych domów i odrapanych kamienic, gdzie bezrobocie jest chlubną tradycją przekazywaną z ojca na syna i z matki na córkę, zaś cenna umiejętność życia tylko i wyłącznie z opieki socjalnej stanowi tak powszechną rzecz, że spłodzenie jednego, dwóch, trzech dzieci, tylko i wyłącznie dla kilku dodatkowych stów w miesiącu, jest sprawą tak oczywistą, że aż nie wartą dyskutowania. I doskonale Pani zdaje sobie z tego sprawę, lecz z niewiadomych przyczyn ukrywa tę wiedzę pod maską listu do "bezdzietnego leminga".

Proszę wierzyć, ostatnią rzeczą, która mnie w tym wszystkim uwiera, są pieniądze. Ba, jeśli mam wybierać pomiędzy brakiem tych dodatkowych pieniędzy (niech stracę!), które pani Beata Szydło obiecuje, a wizją zaniedbanych dzieci, spłodzonych tylko po to, by rodzice-nieroby mogli wyciągnąć ode mnie, od Pani, od mego sąsiada i mego pracodawcy kolejne kilka stów, które z pewnością nie zostaną przeznaczone na te maluchy, lecz najzwyczajniej na świecie będą przeżarte i przepite, to z żalem muszę stwierdzić, że wybieram to pierwsze. Naoglądałem się dzieci, które zostały spłodzone tylko dla becikowego, i proszę mi wierzyć, nie były to szczęśliwe istoty. Niestety, taka Polska też istnieje.

Podziwiam Pani zapał i wierzę, że jest Pani wspaniałą matką, lecz jestem przeciwny dofinansowaniu nierobów, gdyż z takiego "dobrodziejstwa" wynikają tylko nieszczęścia.

Z poważaniem,
Psycho Tatuś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz