czwartek, 21 lipca 2016

Syzyf, Godot, wakacje

"Amerykańskie wakacje", reż. Harold Ramis
I oto ponownie zbliża się czas urlopu. Znów na całe dwa tygodnie Syzyf może odłożyć kamlot i się poopierdalać. Oczekiwanie na urlop zaczyna się u mnie od maja. Rozumiecie? Od maja już myślę, jak to będzie wspaniale wyjść z pracy tego ostatniego dnia, spakować się, na mapie wyznaczyć trasę i wyjechać stąd w cholerę. Czasami myślę, że tylko te rozmyślania sprawiają, że potrafię każdego ranka odnaleźć siły, by wstać i ruszyć dupę do pracy.

Nie, nie chcę narzekać. Praca to dobrodziejstwo. Nie musicie mi o tym przypominać. To dzięki niej mam co jeść, pić, mam za co opłacić wodę, prąd i gaz, spłacić kredyt, córce sprezentować nową zabawkę, a czasami nawet to i sobie coś kupić. Więc praca jest ok. Tyle że... no po prostu wyczuwam coś głęboko upokarzającego, że przez ćwierć roku przy jako takim sprawnym stanie utrzymuje mnie świadomość, że przez dwa tygodnie nie będę pracował. Dodatkowo oszukuję się, że te 14 dni będzie niczym wieczność, że po tych 14 dniach wcale nie będzie trzeba wrócić do kieratu. 

To czekanie na upragnione wakacje przypomina trochę czekanie na Godota, czyli na coś, co i tak nigdy się nie ziści. A może w tym całym urlopie najfajniejsze jest właśnie czekanie na urlop, gdyż dzięki temu przez dwa miesiące przyszłość jawi się ciut bardziej kolorowo. Bo co ma się wydarzyć w przyszłości? Ma się wydarzyć 14 dni zupełnej laby. Oczywiście, życie zawsze weryfikuje te pobożne życzenia, gdyż nagle okazuje się, że podczas urlopu jest bardzo dużo rzeczy do zrobienia i w efekcie czasu na leżenie do góry palnikiem pozostaje niewiele.

Tak czy inaczej, owe desperackie oczekiwanie na wolne pozwala wysnuć przypuszczenia, że ta cała praca wcale nie jest takim super-mega-wypasionym dobrodziejstwem, choć bez niej żyć trudno.

Dwa tygodnie, 14 dni, 336 godzin (mało, cholerka), 20 160 minut, wokół których rozprzestrzenia się ocean bylejakości, ośmiogodzinnych dniówek i porannego wstawania, rozjaśniany regularnie wolnymi weekendami i świętami.

14 dni.

Nie chce narzekać, ale to jest, kurwa, stanowczo za mało!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz