poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Nie jestem kobietą, więc się wypowiem...

Uchwała z 7 stycznia 1993 r. wprowadziła do kodeksu karnego następujące zmiany:
§ 3. Nie popełnia przestępstwa określonego w § 1 lekarz (...) w przypadku gdy:
1) ciąża stanowiła zagrożenie dla życia lub poważne zagrożenie dla zdrowia matki, stwierdzone orzeczeniem dwóch lekarzy innych niż lekarz podejmujący działanie, o którym mowa w § 1, przy czym orzeczenie to nie jest niezbędne w przypadku natychmiastowej konieczności uchylenia zagrożenia dla życia matki,

2) gdy śmierć dziecka poczętego nastąpiła wskutek działań podjętych dla ratowania życia matki albo dla przeciwdziałania poważnemu uszczerbkowi na zdrowiu matki, którego niebezpieczeństwo zostało potwierdzone orzeczeniem dwóch innych lekarzy,
3) badania prenatalne, potwierdzone orzeczeniem dwóch lekarzy innych niż lekarz podejmujący działanie, o którym mowa w § 1, wskazują na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu,
4) zachodzi uzasadnione podejrzenie, potwierdzone zaświadczeniem prokuratora, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.
§ 4. W szczególnie uzasadnionych przypadkach sąd może odstąpić od wymierzenia kary wobec sprawcy przestępstwa określonego w § 1.
Przypomnę tylko, że art. 1 owej ustawy brzmi tak:
Art. 1. 1. Każda istota ludzka ma od chwili poczęcia przyrodzone prawo do życia.
Tłumacząc z polskiego na nasze: już w okresie prenatalnym, nasze życie jest chronione przez prawo, chyba że:
- płód zagraża życiu matki lub jej zdrowiu;
- płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony;
- płód jest efektem gwałtu.

Ów kompromis aborcyjny nie tylko reguluje (a właściwie powinien regulować) tę jakże delikatną materię, ale też dowodzi, że kiedyś państwo polskie nie miało jednak obywateli w głębokim poważaniu.

Cholerka, tak bardzo chciałem, by ten wpis był wyważony, dojrzały, obiektywny, lecz chyba temat w nim poruszony przerasta moje zdolności literackie. Mam tylko nadzieję, że obecny rząd będzie miał na tyle rozsądku, że po głębokim zastanowieniu, oddali wprowadzenie ustawy antyaborcyjnej na święte nigdy, gdyż całkowity zakaz aborcji to prosty sposób na doprowadzenie na skraj rozpaczy i beznadziei nie tylko wiele polskich kobiet, ale też dziewczynek i, ostatecznie, całych polskich rodzin.

Jeśli zaś jednak rząd pragnie faktycznie spojrzeć łaskawym okiem na zaproponowane przez Episkopat poprawki to... no cholera! Po prostu nie wierzę, by w tym wszystkim chodziło o dobro nienarodzonych dzieci. Wpierw ustawa 500+, potem "pigułka po" tylko na receptę, a wreszcie całkowity zakaz aborcji. Na moje - władza po prostu pragnie chwycić kobiety mocno za pysk, zaciągnąć do domów i nie wypuszczać ich stamtąd tak długo, jak tylko będą miały siłę rodzić kolejne dzieciaki. Już nie będzie kobiet - czyli istot, które posiadają wspaniałe ciała oraz wolną wolę, lecz chodzące inkubatory, których jedyną funkcją będzie wydawanie na świat kolejnych Polaków.

A to mi się, kurwa, po prostu nie podoba. Nie podoba mi się, że rząd całkiem na poważnie rozważa możliwość skazania zgwałconej trzynastolatki na rodzenie owocu tego gwałtu, że na serio dopuszcza możliwość noszenia przez 9 miesięcy płodu, który i tak umrze w kilka dni po narodzinach. I że jeszcze ma czelność nazywania tego "dobrą zmianą".

Jeśli coś się bezsprzecznie w demokratycznej Polsce udało, to właśnie kompromis aborcyjny z 7 stycznia 1993 r., który chroni życie dziecka od momentu poczęcia, lecz jednocześnie przyjmuje do wiadomości, że nie każde dziecko jest efektem miłości i obustronnej wolnej woli, że natura (lub Bóg - jak kto chce) dość często lubi płatać figle, obdarzając człowieka już w okresie prenatalnym okropieństwami, będącymi niczym innym, jak wyrokiem śmierci. I że człowiek żyjący w wolnym kraju powinien mieć możliwość wyboru.

Tymczasem Episkopat nakazuje w tydzień po Wielkanocy czytać księżom w kościołach takie oto pismo:


W kwestii ochrony życia nienarodzonych nie można poprzestać na obecnym kompromisie wyrażonym w ustawie z 7 stycznia 1993 roku, która w trzech przypadkach dopuszcza aborcję. Stąd w roku Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski zwracamy się do wszystkich ludzi dobrej woli, do osób wierzących i niewierzących, aby podjęli działania mające na celu pełną prawną ochronę życia nienarodzonych. Prosimy parlamentarzystów i rządzących, aby podjęli inicjatywy ustawodawcze oraz uruchomili programy, które zapewniłyby konkretną pomoc dla rodziców dzieci chorych, niepełnosprawnych i poczętych w wyniku gwałtu. Wszystkich Polaków prosimy o modlitwę w intencji pełnej ochrony życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci zarówno w naszej Ojczyźnie, jak i poza jej granicami. 
Wiem, że kobiety są o wiele silniejsze od nas, i niejedna z nich decyduje się na urodzenie dziecka, nawet jeśli jest ono wynikiem gwałtu. Ale do jasnej cholery - to jest jej wybór! W innym przypadku, kiedy to kobieta zostaje zmuszona do rodzenia, jest gwałcona podwójnie - wpierw przez gwałciciela, potem przez rząd, który zezwolił na wprowadzenie tak okrutnego prawa.

Czy serio rząd chce wprowadzić tak barbarzyńskie prawo? Z kobietą na stanowisku premiera? Rządzie kochany! Wiem, że tworzą ciebie matki, żony, ojcowie i mężowie, że posiadasz córki i że chcesz dla swych dzieci jak najlepiej. Jednak ustawa antyaborcyjna nie zapewni żadnej polskiej rodzinie szczęścia.

Łagodniej tego napisać nie potrafię.

1 komentarz:

  1. Pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę, że nie tylko w przypadku gwałtu aborcja jest dopuszczalna. Czyn zabroniony, o którym mowa w ustawie, może być np. kazirodztwem. Ciążę wynikającą ze stosunku kazirodczego w rozumieniu kk również można w Polsce przerwać.

    OdpowiedzUsuń