środa, 17 lutego 2016

Dziś w nocy robimy 500+

"Sens życia wg Monty Pythona", reż. Terry Gilliam i Tery Jones

Z pierwszym, o dziwo, poszło jak po maśle. Miało się urodzić i się urodziło. Wystarczyło kilka razy wykonać akt kopulacyjny, olewając jakiekolwiek zabezpieczenia, i po chwili były już efekty. Już kiedyś to napisałem: człowiek niby wie, że seks może zaowocować narodzinami dziecka, lecz dopóki nie przytrafi mu się to osobiście, sceptycznie podchodzi do tego oczywistego faktu.

Nam się jednak udało. Udało tak bezproblemowo, że odgórnie założyliśmy, iż z kolejnym dzieckiem - o ile zechcemy mieć takowe - też pójdzie sprawnie niczym w supermarkecie. A tu dupa. Dodatkowo, kilka miesięcy temu pojawił się kolejny stresogenny "motywator", czyli słynne na cały świat "500+".

Zawsze śmieszyło mnie sformułowanie "staramy się u dziecko" lub "planujemy dziecko". Przecież owe starania i planowania sprowadzają się do niczym nieskrępowanego bzykanka, o tyle radośniejszego, że nie tylko nie trzeba się martwić wpadką, ile być zobligowanym właśnie na nią. Byłem naiwny. Okazuje się, że w okolicach czwartego, piątego miesiąca bezowocnych "starań", seks przestaje być jeno seksem, a zaczyna się jawić tylko jako maszynka do robienia dzieci, w dodatku raz działająca, raz nie.

Kiedy już udało nam się w łepetynach poukładać, że z jednym dzieckiem też jest fajnie, a seks ponownie stał się fajowy (przynajmniej z mojego punktu widzenia; cholera wie, co tam w głowie żony siedzi...), na horyzoncie pojawiła się magiczna liczba: 500!

Powiem szczerze: od początku byłem przeciwny tej idei. Swoje obiekcje omówiłem w tekście Moja próba odpowiedzi na list Pani Małgorzaty Terlikowskiej i nie chce mi się ich powtarzać, ale... w sumie fajnie by było dostawać te 5 stów. Tylko dlaczego dopiero na drugie dziecko? Wyobraźcie sobie sytuację tych par, które właśnie "starają się" o nie. Każdej ejakulacji towarzyszy myśl: będzie 500 zł czy nie będzie? A może od razu trojaczki. Żonka, dziś w nocy rozbijemy bank!!! Nagle plemniki, jajeczka, zygoty i macice stały się częścią systemu pieniężnego. I nie tylko jego.

Moje zdanie jest takie: 500+ to idea sama w sobie fajowa, ale po pierwsze: chyba naszego kraju na nią nie stać, a po drugie: jeśli już chcemy rozpieprzyć finanse publiczne, to z prawdziwym gestem. 500 zł dla każdego dzieciaka mogę nazwać pomocą, lecz 500 zł przysługujące dopiero od drugiego dziecka to jawna, okrutna i perfidna manipulacja. Licząc na wrodzoną pazerność obywateli, chce się sztucznie podnieść przyrost naturalny. Nie wiem, jak dla was, lecz dla mnie to ohydne.

Tyle. Dziś w nocy rozbiję bank!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz