Na fanpage'u portalu RACJONALISTA.PL można przeczytać więcej:
Zdaniem francuskiego oddziału organizacji Obrona dla Dzieci (Defence for Children International) świat przedstawiony w komiksach „nie odzwierciedla wielokulturowego charakteru obecnej Francji”. A Galowie, cały czas bijąc się z Rzymianami, promują wśród dzieci przemoc, co kłóci się z pokojowym duchem Unii Europejskiej.
Społeczeństwo, w którym żyją Asterix i Obelix, jest „archaiczne i hierarchiczne”, a warunki, w jakich mieszkają, „niehigieniczne”. Co gorsza, w komiksach nie są poruszane społeczne problemy, z jakimi muszą się borykać młodzi ludzie.
Jean-Pierre Rosenczveig, szef francuskiego oddziału DCI: "To nie jest dobry pomysł, żeby ktoś taki jak Asterix promował prawa dziecka. To okropnie brutalny człowiek, który bije każdego, kto przybywa do Galii z zagranicy. To jest nie tylko okropnie brutalne, ale także może zostać odebrane jako zachęta do stosowania przemocy wobec przyjeżdżających do Francji imigrantów. Co gorsza, społeczeństwo, w którym żyją Asterix i Obelix, jest zbudowane w sposób hierarchiczny, autorzy komiksu nie odzwierciedlają w nim zdobyczy francuskiej rewolucji. Asterix i Obelix są zresztą bezdzietni, więc nie mają pojęcia o prawach dzieci."
Tak się składa, że niedawno kupiliśmy małej ostatnie przygody dwóch Galów na DVD. Mała popatrzyła i orzekła, że jednak woli "Krainę lodu". Dla mnie natomiast komiks Goscinny'ego i Uderzo to absolutna klasyka. Był Czerwony Kapturek, był Kopciuszek, była Calineczka, Mała Syrenka, i byli Asterix z Obelixem. Bez tego nie da się odbębnić dzieciństwa.
Mało tego, seria komiksów z Asterixem stanowiła pewne novum w świecie dziecięcej fabuły, gdyż jej adresatem były zarówno dzieciaki, jak i dorośli. W perypetie dwóch Galów wpleciono całą paletę humorystycznych odniesień do naszego tu i teraz, relacji międzynarodowych, kultury, tradycji, zachowań. Dzieci bawiło, jak Obelix leje Rzymian, dorosłych bawiło dekodowanie podtekstów.
A teraz oto czytam, że dzielny Asterix, który wychował już chyba 4 pokolenia Europejczyków, nazywany zostaje - i to w kraju swych narodzin - reakcjonistą oraz "okropnie brutalnym człowiekiem". Dokąd zmierza ten świat...
Przeciwnicy komiksu twierdzą, że społeczeństwo, w którym żyją Asterix i Obelix, jest „archaiczne i hierarchiczne”, a warunki, w jakich mieszkają, „niehigieniczne". Fakt, to karygodne, przenosić akcję komiksu dla dzieciaków w czasy Cesarstwa Rzymskiego. Po co w ogóle wspominać o tych koloseach, bitwach, podbitych plemionach. Jeszcze, nie daj Boże, rozbudzi to w tych niewinnych łepetynach zamiłowanie do (tfu!) historii. Na co to komu, skoro teraz mamy Unię Europejską, w której gołąbek pokoju zwiastuje każdy nowy dzień na naszym wspólnym niebie.
Autorzy oznajmiają też, że komiks może zostać odebrany jako zachęta do stosowania przemocy wobec przyjeżdżających do Francji imigrantów. Taa, to bardzo rozsądne, mierzyć nastroje pro- lub antyimigracyjne popularnością w gruncie rzeczy niewinnego komiksu. Ale dalej jest jeszcze lepiej: Co gorsza, społeczeństwo, w którym żyją Asterix i Obelix, jest zbudowane w sposób hierarchiczny, autorzy komiksu nie odzwierciedlają w nim zdobyczy francuskiej rewolucji. Asterix i Obelix są zresztą bezdzietni, więc nie mają pojęcia o prawach dzieci. Wydaje mi się, że rewolucja francuska to pikuś, ale dlaczego Galowie nie są w Unii!
Czy ludzkość faktycznie zapędziła się już w ślepą uliczkę i musi każdą, dosłownie każdą rzecz popsuć groteskowo wyolbrzymioną poprawnością polityczną? Przecież, gdyby to wszystko wziąć na serio, wyszłoby na to, że w sumie jeden chuj, czy puszczam dziecku "Asterixa i Obelixa", czy "120 dni Sodomy" Passoliniego.
A przecież komiks Giscinny'ego i Uderzo to "Brzechwa dzieciom" w porównaniu z klasycznymi i oryginalnymi baśniami braci Grimm. Pierwotna wersja "Kopciuszka", w której złe siostry obcinają sobie pięty, by zmieścić stopę w pantofelku, a potem mają wątpliwą przyjemność doświadczyć wydziobywania oczu przez kruki, to przecież horror na miarę "Nocy żywych trupów". Ciekawe, które współczesne dziecko zna tę (kanoniczną) wersję.
Reakcja Defence of Children na przekaz płynący z historii o Asterixie doskonale wpisuje się w ogólną tendencję widoczną w wielu współczesnych produkcjach dla dzieci. Nie wiem, czy mieliście kiedyś okazję oglądać z godzinę, dwie, bajki na Nick Jr, Minimini + lub Cbeebies. Weźmy chociażby taki oto "Bąbelkowy świat gupików".
Już na sam widok tych ostentacyjnie radosnych stworków człowieka ogarnia bliżej nieskonkretyzowana kurwica. Żyje to to pod wodą, ciągle jest roześmiane, zaś świat otaczający te kreatury jest przyjazny, równie jak oni roześmiany i do obrzygania bezproblemowy. Każdy dylemat pomagają rozwiązać liczni przyjaciele i dobrotliwy pan nauczyciel. Wiem, że chodzi tutaj głównie o to, by dzieciaki nauczyły się liczyć, rozróżniać kształty i logicznie myśleć, ale problem w tym, że logiki tam za grosz. Gupiki żyją pod wodą, lecz nie przeszkadza im to w graniu w golfa, zakładaniu kapel rockowych lub też... chodzeniu na basen. W sumie to nikt, łącznie z twórcami, nie ma pojęcia, po jaką cholerę przeniesiono całą akcję po wodę, ale co tam. Pysie się śmieją, gupiki tańczą i śpiewają, hej!, jaki ten świat wspaniały.
Z tego też powodu, nie ma nawet mowy, by w powyższej produkcji wystąpił jakiś czarny charakter. Tego typu serialowe animacje zupełnie się ich wyzbyły. Przecież dziecko nie może wiedzieć, że istnieją źli ludzie. Co prawda, w innej bajce - "Dora poznaje świat" - pojawia się raz na jakiś czas tak zwany Rabuś, lecz wystarczy krzyknąć: "Rabuś! Nie kradnij!", by pokrzyżować jego niecne zamiary.
Drodzy dorośli! Przestańcie z tą pieprzoną hipokryzją. Wychowałem się na Smerfach, zaś jako dorosły człowiek mogę powiedzieć, że na tym świecie istnieją całe legiony Gargamelów, których jedynym celem jest niszczyć innym życie, całe plemiona złych macoch, które istnieją tylko po to, by dręczyć swe dzieci, niezliczona ilość podstępnych wilków, które będą zawsze polować na Czerwone Kapturki, oraz bezkresne morze samozwańczych Cezarów, którzy zawsze będą chcieli zniszczyć jakąś galijską wioskę. Przygotujmy nasze dzieciaki na to.
Śmiem twierdzić, że każdy z gupików popłakałby się jak dziecko na widok Gargamela, a żadna Dora nie wytrzymałaby konfrontacji ze złą macochą. Dlatego zostawcie w spokoju Asterixa, do jasnej ciasnej, bo nadzieja, że gdzieś tam istnieje magiczny napój, dzięki któremu można dać opór wszelkiej ohydzie tego świata, jest nam wszystkim bardzo potrzebna.
Brawo!
OdpowiedzUsuńA, dziękuję!
UsuńTen fragment o głupikach to chyba napisał mój mąż! ;-) 100% prawdy!
OdpowiedzUsuń