No i po urlopie. Mała zadowolona, że równe dwa tygodnie była tylko i wyłącznie z rodzicami. Rodzice zadowoleni, że młoda bezproblemowo chodziła spać, a jak już zasnęła, to utrzymywała się w tym stanie aż od 8:00, 9:00, więc wieczory były całkiem spoko.
A obraz, który wisiał w pokoju, gdzie się zatrzymaliśmy, wyglądał tak:
Pierwotnie jawił mi się on niczym ohyctwo z najczarniejszych otchłani piekła, lecz już dziś wiem, że wspomnienia z nim związane, będą raczej miłe. Czego nie można powiedzieć o pogodzie, która mnie ostro wnerwiła. I tyle.
Niebawem ruszam z nowymi wpisami, a zważywszy, że ostatnio oglądamy z córcią sporo animacji, zastanawiam się, czy nie rozpocząć pisania mini-recenzji filmów dla dzieciaków. Co Wy na to?
Pozdrawiam i zaczynam się mentalnie przygotowywać na poniedziałek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz