poniedziałek, 17 października 2016

Kilka słów o Halloween

No, nie mogę. Do 31 października jeszcze dwa tygodnie, a ja już muszę na fb oglądać te wszystkie akcje typu: "Jestem katolikiem, nie obchodzę Halloween", "Jestem patriotą, nie obchodzę Halloween" lub "Jestem amebą, nie obchodzę Halloween". Do jasnej cholery, a ja jestem heteroseksualnym facetem i lubię seks oralny, ale nie piszę o tym na fejsie.

Przez tych wszystkich zatrwożonych anty-halloweenowców nie tylko już dawno przestałem być przeciwnikiem tego święta, ale wręcz stałem się jego zagorzałym zwolennikiem. Nie powiem, też mnie początkowo irytowało bezmyślne małpowanie wzorców from USA, lecz wyjątkowo debilne argumenty przeciwników spowodowały, że od jakiegoś czasu w wigilię Dnia Wszystkich Świętych mam ochotę wsadzić sobie dynię na łeb i krzyczeć: opętało mnie! Opętało mnie!

Dobra, teraz na serio: przedstawię w punktach, dlaczego uważam, że Halloween to zupełnie niewinna zabawa i nic nikomu do tego, jak inni spędzają 31 października:

środa, 5 października 2016

Nieznane zalety przekleństw

Sprawa kłopotliwa: otóż córka, mimo nad wyraz bogatego zasobu słownictwa (jakżeby miało być inaczej, fakt posiadania takiego starego zobowiązuje), ma problem z poprawnym wyartykułowaniem "r". Wszak przyłożenie czubeczka języka do górnych dziąseł i wprawienie go w ruch (lub jak chce Wikipedia: zetknięcie języka z dziąsłami w periodyczny sposób), przepuszczając przy tym powietrze tak, by poruszyć struny głosowe, do najłatwiejszych nie należy. Dlatego generalnie przymykamy oczy na te "lowelki", "cukielki" i inne "plecelki", licząc, że pewnego dnia młoda sama dorośnie do tej wyjątkowo trudnej spółgłoski.

Ostatnio jednak okazało się, że frustracje, które przynosi praca, mogą służyć jako doskonała pomoc logopedyczna.